czwartek, 16 lutego 2017

Rozdział 5

Stefan ruszył w kierunku pokoju, z którego dochodził śmiech Manoline. Mężczyzna nie mógł się nadziwić jaki wpływ na jego córkę miała Agnieszka. Jeszcze parę minut temu dziewczynka była w totalnej rozsypce, a teraz ponownie przypominała tę radosną i pełną energii osóbkę. Antiga przystanął w progu zafascynowany widokiem przed sobą. Manoline siedziała przy biurku dzierżąc w swojej malutkiej rączce ołówek. Dziewczynka pochylała się nad kartką całkowicie pochłonięta tym zajęciem. Obok niej stała Agnieszka, która raz po raz udzielała blondynce jakiś rad.
-Kochanie będziemy się już zbierać!- zawołał
Manoline odwróciła się do ojca ze smutną minką.
-Tatusiu zostańmy jeszcze trochę. Pani Agnieszka pomaga mi zaprojektować sukienkę na mój bal.
-Jaki bal?- zapytał skonfundowany
Mężczyzna nie przypominał sobie, żeby dziewczynka wcześniej mu o tym wspominała.
-No, w szkole będziemy mieć bal. Mówiłam mamie, a babcia obiecała mi uszyć sukienkę, ale najwyraźniej zapomniała.
Na twarzy Manoline pojawił się smutek, a z kolei twarz Stefana poczerwieniała ze złości. Stefania znowu miała przed nim jakieś tajemnice. Może wiadomość o balu dziewczynki nie była najważniejszym newsem, ale przynajmniej mogła mu coś napomknąć na ten temat. Przecież pani Basia, która projektowała stroje dla reprezentacji na pewno mogłaby coś uszyć dla Manoline.
-Przepraszam ostatnio mam sporo na głowie i po prostu o tym zapomniałem.- skłamał
Nie chciał przyznać się córce do zaostrzającego się konfliktu między nim, a Stefanią. Lepiej, żeby dziewczynka żyła w tej swojej dziecięcej naiwności, że wszystko jest w porządku.
-To co zostaniemy jeszcze chwilę?
Blondynka popatrzyła na niego swoimi, słodkimi oczkami w taki sposób, że nie potrafił jej odmówić.
-Dobrze, ale tylko parę minut. Ja tymczasem pójdę zadzwonić do wujka Oskara. Może użyczy nam swojego domku nad jeziorem. Co Ty na to, żebyśmy wybrali się w weekend na małą wycieczkę.
-Super!- zawołała uradowana dziewczynka powracając do rysowania
Stefan stał jeszcze przez chwilę przyglądając się córce. Widok szczęśliwej Manoline był dla niego największą radością. Zanim Antiga wybrał numer przyjaciela kilka razy zastanowił się czy dobrze robi. Oskar był jedną z dwóch osób, które nie lubiły, wręcz nie znosiły Stefani. Mężczyzna dawał mu to jasno do zrozumienia już nie raz. Filip również nie pałał sympatią do jego żony, ale w przeciwieństwie do Kaczmarczyka nie okazywał tego w tak bezpośredni sposób. Stefan był nie mal pewny, że po tym incydencie Stefani mężczyźni rozmówili się już ze sobą na temat nieodpowiedzialnego zachowania kobiety. Po dłuższej chwili walki ze samym sobą trener wybrał dobrze znany numer statystyka.
-Cześć Oskar!- przywitał się i od razu przeszedł do konkretów próbując uniknąć niechcianego przesłuchania
-Ten domek nad jeziorem jest wolny. Chciałbym tam zabrać Manoline na weekend.
-Hola, hola. Nie wywiniesz mi się tutaj!- zawołał mężczyzna na co Stefan jęknął bezradnie
-Filip do mnie dzwonił i powiedział co nieco. Mogę wiedzieć co ta kobieta odwala?!
-Nie zadzwoniłem po to, żeby Ci się spowiadać!- odwarknął
- Stefan! Pora, żebyś przejrzał wreszcie na oczy. Jesteś fantastycznym człowiekiem, a ona zrobiła z Ciebie jakiegoś bezdusznego potwora.
-Powiedziałem, że nie chcę o tym rozmawiać!- oznajmił hardo -Pozwól, że swoje problemy małżeńskie będę załatwiał sam.
Po drugiej stronie rozległ się jęk pełen frustracji. Oskar już nie raz próbował przemówić Stefanowi do rozsądku, ale ten był głuchy na wszelkie rady. Tym razem było podobnie z tą tylko różnicą, że Antiga zaczął dostrzegać drugie oblicze swojej żony. Już jej nie usprawiedliwiał. Jedynie ucinał niewygodny temat.
-Uparty jak zawsze.- skwitował kąśliwie Kaczmarczyk
Trenera aż świerzbił język, żeby odpyskować coś statystykowi, ale ostatecznie powrócił do neutralnego tematu.
-To jak będzie z tym domkiem?
-Uciekając od problemu wcale go nie rozwiążesz.-odpowiedział wymijająco
-Oskar naprawdę nie potrzebuję Twoich rad!- wybuchnął
Stefan czuł, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie spodziewał się aż takiego naporu ze strony przyjaciela. Zarówno Oskarowi jak i Filipowi bardzo łatwo przychodziły wszelkie rady. Jednak żaden z nich, nigdy nie znalazł się parę metrów nad przepaścią. Oni nie wiedzieli co to znaczy spać po kilka godzin dziennie i budzić z tym samym zawodem co rano. Ledwie Antiga otwierał oczy łudził się, że odejście Stefanii było tylko sennym koszmarem, że żona śpi obok niego. Niestety za każdym razem dosięgała go brutalna i bolesna rzeczywistość.
-Dobra już nic nie mówię.- uległ w końcu Oskar czując, że przegrał tę bitwę -Z domku możesz korzystać tak długo jak chcesz. Ja na razie i tak nie mam czasu na odpoczynek. Z resztą wiesz jak jest na finiszu ligi.
-Tak, wiem, wiem.- potaknął zbywająco
-Jak chcesz to przyjedź w piątek na mecz Zaksy i wtedy dam Ci klucze do domku.- zaproponował mężczyzna
-Dobrze.- zgodził się po czym zakończył połączenie
Stefan słysząc głośny śmiech córki uśmiechnął się pod nosem. Chociaż nadal martwiła go niewyjaśniona sprawa z żoną to cieszył się, że ma przy sobie Manoline. To ona teraz dodawała mu sił, sił, których teraz bardzo potrzebował.
Kiedy Stefania zobaczyła na wyświetlaczu komórki imię swojej matki niechętnie odebrała połączenie. Telefon od kobiety mógł oznaczać tylko jedno, że stało się coś złego. Zwłaszcza, że parę dni temu umówiły się, że to Stefania pierwsza się odezwie.
-Halo!- rzuciła niechętnie -Coś się stało, że dzwonisz?
-Nie, to znaczy tak.
Zdenerwowanie Juliett było bardzo zaniepokoiło Stefanię.
-Mamo, co się dzieje?!- zawołała
-Ja… nie wiem jak to się stało… Na lotnisku było lekkie zamieszanie…
-Mamo!- przerwała kobiecie podirytowana -Czy dowiem się w końcu co się stało?
-Timote chciał coś do picia więc poszłam do sklepiku. Prosiłam go, żeby przypilnował Manoline, ale…
-Jak mogłaś zostawić ich samych na wielkim lotnisku?!- wybuchnęła -Czy Ty myślisz?!
-Ja myślę? A Ty co wyprawiasz?! Wciągnęłaś mnie w tę swoją chorą intrygę! Zgodziłam się tylko dlatego, że jesteś moją córką, ale wiedz, że nie popieram tego co robisz. Po tylu latach Stefan zasłużył na coś więcej aniżeli zostawiony bezwartościowy świstek papieru.
-Sądzisz, że decyzja o odejściu była dla mnie łatwa?!- złość w głosie Stefanii zastąpił ból
Chociaż kobieta próbowała być twarda to w rzeczywistości bardzo przeżywała rozstanie z mężem.
-Nie chcesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś więc nie potrafię Cię zrozumieć, ale uważam, że nie zachowałaś fair się w stosunku do niego i do dzieci.
-Mamo jeśli zadzwoniłaś tylko po to, żeby mi prawić kazania to lepiej zakończmy tę rozmowę zanim powiem o dwa słowa za dużo.
Juliett westchnęła głęboko. Kobieta miała cichą nadzieję, że uda jej się jeszcze przemówić córce do rozsądku. Niestety wszystko wskazywało na to, że Stefania jest zbyt przekonana do swojego pomysłu, żeby teraz się wycofać.
-Dobrze, to Twoja decyzja…-zaczęła i natychmiast urwała usłyszawszy w tle czyjś męski głos -Córeczko kim jest ten mężczyzna? Gdzie Ty jesteś? Stefania?!- zaczęła nawoływać po chwili, kiedy pierwszy szok opadł
Córka jednak zbyła ją półsłówkami i zakończyła połączenie.

***
Wracam po trochę dłuższej przerwie. Jeszcze raz  bardzo Was przepraszam za to, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Wiem, że niektórzy na pewno się niecierpliwili, ale cóż. Nawał obowiązków zrobił swoje. Mam nadzieję, że to coś u góry jest wystarczającą rekompensatą za to długie oczekiwanie. Jak myślicie kim może być ten tajemniczy mężczyzna? W co pogrywa Stefania? Pozdrawiam i obiecuję się poprawić i dodać nexta zdecydowanie szybciej. Miłego popołudnia! Do next! :)

poniedziałek, 13 lutego 2017

Next i zwiastun

Wiem, że nawaliłam, a rozdział miał być już jakiś czas temu. Niestety brak czasu zrobił swoje, a wena również na jakiś czas postanowiła mnie opuścić. Na szczęście nowy rozdział już się pisze i za parę dni na pewno się tutaj pojawi.
Tymczasem na pasek boczny wrzuciłam zwiastun do tego opowiadania. Z góry zaznaczam, że nie jestem jakimś ekxtra montażystą i ten filmik nie jest najwyższych lotów. Mimo tego dajcie znać czy wam się podoba czy nie. Każda opinia będzie dla mnie bardzo przydatna.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia! Do next! :)

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Rozdział 4

Stefan usiadł na kanapie wciągając na swoje kolana Manoline. Dziewczynka wszczepiła się w ramiona ojca popłakując cicho. Jej małe ciało trzęsło się z tych wszystkich emocji. Antiga patrząc na to poczuł ogromną wściekłość. Radość z odnalezienia córki zeszła teraz na dalszy plan. Jak Stefania mogła zafundować takie piekło ich dzieciom? One nie były niczemu winne, ale to właśnie one najbardziej cierpiały. Po raz kolejny mężczyzna zdał sobie sprawę jak mało zna własną żonę. Kobieta, której ślubował miłość, wierność i uczciwość małżeńską nie posunęłaby się do czegoś takiego. Zatem kim była ta kobieta? W tym momencie Antiga nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-Manoline powiesz mi gdzie jest Timote?- podjął jeszcze jedną próbę po chwili
Dziewczynka oderwała się od mężczyzny i posłała mu smutne spojrzenie.
-On, my… my byliśmy z babcią.
-Jak to z babcią?!- przerwał córce zdziwiony
Po chwili jednak zdziwienie zostało zastąpione złością. Kiedy parę dni temu rozmawiał z teściową, ta zarzekała się, że nie wie nic o ucieczce Stefani. Tymczasem okazało się, że razem uknuły ten spisek.
-Babcia przyleciała do Polski. Mieliśmy z nią polecieć do Francji.
-A mama?
Na wspomnienie o kobiecie Manoline ponownie zaczęła płakać. Stefan pogłaskał dziewczynkę po włosach próbując ją uspokoić. Niestety ta wpadła w jeszcze większą histerię. Antiga westchnął bezradnie. Ta sytuacja zaczęła go stanowczo przerastać.
-Może pomogę?- wtrąciła się Agnieszka
Kobieta zachowywała się tak cicho, że mężczyzna zapomniał o jej obecności.
-A w czym chce mi pani pomóc?! Moja żona uciekła, zabrała dzieci i zostawiła jakiś durny list pożegnalny!- Stefan wyładował całą swoją frustrację na Kasprzyk
Agnieszka posłała mu wściekłe spojrzenie. Niczym nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Kobieta nie liczyła na przesadną wdzięczność. Nie oczekiwała jakiś drogich prezentów, za odnalezienie jego córki. Po prostu sądziła, że należy jej się odrobina szacunku.
-Proszę się nie unosić. Widząc w jakim stanie jest pana córka raczej nic pan z niej nie wyciągnie.- odparowała
-Ależ odkrywcze stwierdzenie.- zripostował po czym zwrócił się do Manoline
-Kwiatuszku wracamy do domu.
-A Timote?- zapytała drżącym głosem
Antiga westchnął bezradnie.
-Zadzwonię do babci bo pewnie martwi się o Ciebie.- odpowiedział wymijająco
Mężczyzna chciał zdjąć Manoline ze swoich kolan i posadzić ją obok, ale blondynka ponownie wszczepiła się w jego ramiona.
-Tatusiu, nie zostawiaj mnie!- błagała
Jej małe rączki objęły kurczowo szyję Stefana uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Antiga odczekał chwilę mając nadzieję, że dziewczynka się uspokoi i będzie mógł zatelefonować do teściowej.
-Dzień dobry!- niespodziewanie rozległ się jakiś kobiecy głos
Mężczyzna powiódł wzrokiem w kierunku, z którego dochodził głos i zobaczył wysoką blondynkę. Kobieta posłała mu spojrzenie, które najwyraźniej miało być zalotne, ale na nim nie zrobiło jakiegokolwiek wrażenia. W zasadzie żadna kobieta nie mogła się równać ze Stefanią. Chociaż Antiga był na nią zły to mimowolny uśmiech wkradł się na jego usta kiedy przypomniał sobie uśmiechniętą twarz żony. Po chwili jednak jego uśmiech przygasł. Ostatnimi czasy taki widok był już rzadkością. Stefania przestała się uśmiechać. Coraz częściej była poważna i powtarzała, że bardzo się zmienił. Mężczyzna miał jednak w tej kwestii zupełnie inne zdanie. Stefan uważał, że to właśnie jego żona się zmieniła. Dotychczas nie przeszkadzało jej to, że niekiedy zachowaniem przypominał pięcioletnie dziecko. Nawet czasami w żartach mówiła, że ma trójkę dzieci na wychowaniu. A teraz nagle zaczęła mu to wytykać twierdząc, że daje zły przykład swoich dzieciom.
-Dzień dobry!- odpowiedział skupiając całą swoją uwagę na córce
Dopiero po chwili mężczyzna zorientował się, że Manoline zasnęła. Stefan powoli odciągnął od siebie dziewczynkę nie chcąc jej obudzić. Blondynka wymamrotała coś pod nosem, ale chwilę później ponownie usnęła. Mężczyzna ułożył delikatnie córkę na kanapie, a ta niemal od razu zwinęła się w kulkę.
Stefan wyciągnął z kieszeni spodni komórkę i od razu wybrał numer teściowej. Niestety po kilku sygnałach rozległ się głos poczty głosowej. Antiga zakończył połączenie i ponownie wybrał numer. Mężczyzna był tak wściekły i zdeterminowany, że chociażby miał dzwonić przez kilka godzin będzie to robić tak długo, aż kobieta nie odbierze.
-Może jest zajęta.- odezwała się Agnieszka widząc coraz większą frustrację na twarzy Stefana
-Nie jest zajęta tylko tchórzliwa. Nie ma odwagi odebrać i powiedzieć mi prawdy.- wykrzyknął, a wtedy w słuchawce rozległ się głos kobiety
-No w końcu raczyłaś odebrać.- przywitał ją mało uprzejmie
-Nie mogłam rozmawiać…- zaczęła się usprawiedliwiać, ale mężczyzna od razu jej przerwał
-Nie interesuje mnie co takiego ważnego robiłaś! Bardziej ciekawi mnie co moje dzieci robiły z Tobą?!
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
-Ja… Ja nie wiem… o czym mówisz…- zająknęła się
Juliette próbowała brzmieć na opanowaną, ale była marną aktorką.
-Przestań się ze mną bawić w kotka i myszkę!- wrzasnął zapominając o śpiącej obok Manoline
Dziewczynka słysząc podniesiony głos ojca natychmiast się przebudziła.
-Co się stało?- zapytała sennie
Agnieszka podeszła do dziewczynki po czym wyszeptała jej coś na ucho. Manoline pokiwała głową i natychmiast zeskoczyła z kanapy, a Kasprzyk oraz Wrońska podążyły za nią powolnym krokiem.
-Synku już Ci mówiłam, że nie wiem gdzie jest Stefania.
Mimo, że tym razem kobieta bardziej się postarała to Stefan i tak wyczuł, że teściowa nie jest z nim z szczera.
-Jakoś Ci nie wierzę?- rzucił prowokacyjnie i zapytał -Dlaczego chciałaś wylecieć z dziećmi do Frnacji?
-Jaka Francja?- kobieta roześmiała się histerycznie próbując zamaskować swoje zdenerwowanie
-Znalazłem Manoline. Była na lotnisku.
-O mój Boże tak się cieszę!- wykrzyknęła zaskakując tym mężczyznę -Tak bardzo się o nią bałam.
-Teraz się tak nagle przejmujesz?- prychnął
Przez jego głowę przeszła myśl, że Stefania była bardzo podobna do swojej matki. Kobieta zarzuciła mu w liście, że nie myślał o rodzinie, o dobru ich dzieci. A czy ucieczka do Francji była dla nich dobra? Juliette również martwiła się o swoje wnuki, ale nie widziała jaką krzywdę właśnie im wyrządziła. Manoline była w totalnej rozsypce i Stefan nie miał wątpliwości co do tego, że minie sporo czasu zanim ta dojdzie do siebie.
-Wiem, że nie rozumiesz pewnych rzeczy i decyzji, ale musisz mi uwierzyć, że tak będzie lepiej.
-Dla kogo?! Dla mnie, dla Stefanii, a może dla Manoline, która jest cała roztrzęsiona?!
Stefan wiedział, że krzykiem niczego nie załatwi, ale nie potrafił się opanować. To było silniejsze od niego.
-Synku uspokój się. Dla mnie ta sytuacja również nie jest łatwa.
-Dla Ciebie?! Tu chodzi o mnie, o moje dzieci i moją rodzinę!- wrzasnął roztrzęsiony -Czy ktoś pomyślał o mnie, o tym jak się czuję?! Obydwie jesteście pieprzonymi egoistkami!
-Stefan!- kobieta również podniosła głos
-No co Stefan, Stefan nie musi nic wiedzieć, ale musi wszystko zrozumieć?!
Juliette westchnęła głęboko. Kobieta od początku nie popierała pomysłu swojej córki, ale po długich namowach Stefanii w końcu się zgodziła. Teraz jednak zaczęła żałować tej decyzji. Zaczęła żałować, że zamiast się zgodzić nie przemówiła córce do rozsądku.
-Zabiorę Timote'a na parę dni do Francji, a Ty ochłoń. Zdzwonimy się niedługo.
-Yhm.- przystał na propozycję teściowej chociaż wiedział, że tak prędko nie ochłonie

***
Melduję się z czwórką! Ktoś się spodziewał, że Stefania będzie spiskować ze swoją matką. Jak myślicie co to może być za pomysł? Pozdrawiam i życzę miłego dnia! Do next! :)

środa, 25 stycznia 2017

Rozdział 3

-Aga, o której będziesz?- w słuchawce rozległ się głos Amelii Wrońskiej, jej najlepszej przyjaciółki
Kiedy pięć lat temu kobieta opuszczała Polskę myślała, że wyjazd do Ameryki będzie podróżą jej życia. Kasprzyk chciała zdobywać świat, zrobić karierę, a tymczasem teraz wracała z niczym. Chociaż dla wielu Ameryka wydawała się być krainą marzeń to Agnieszka dobitnie przekonała się o mylności takiego myślenia. Tak samo jak w Polsce ludzie wiecznie za czymś gnali, nie oglądając się za siebie. Tam również nie było miejsca na sentymenty. Jeśli nie byłeś efektowny to mogłeś się spodziewać, że w najbliższych dniach na twoje biurko zawita wypowiedzenie. Właśnie w takiej sytuacji znalazła się kobieta. Chociaż harowała całymi dniami, dając z siebie wszystko, to słupki okazały się ważniejsze od nieefektywnej pracowitości. Erica, jej szefa nie interesowało co pocznie. Jak sam powiedział biznes ponad wszystko. Po firmie chodziły różne plotki na jego temat. Agnieszka nigdy się nimi nie interesowała. Jednak kiedy złożył jej dwuznaczną propozycję uwierzyła w każde usłyszane słowo i postanowiła odegrać się na szefie. Chociaż wszyscy odradzali jej tę walkę to ona się nie poddała. I tym o to sposobem w Ameryce była skończona. Nie posłuchała rad znajomych, nie doceniła sił przeciwnika i przegrała.
-Jeśli od razu złapię taksówkę to będę gdzieś za pół godziny.- odpowiedziała odbierając bagaż
W tym samym momencie usłyszała czyjś płacz oraz towarzyszące mu głośne nawoływanie. Kobieta odwróciła się do tyłu i zobaczyła małą dziewczynkę.
-Amelia muszę kończyć, widzimy się niedługo.- rzuciła do przyjaciółki po czym zakończyła połączenie
Kasprzyk podeszła do małej blondynki, ale ta natychmiast się cofnęła przytulając do piersi małego misia.
-Hej, jak masz na imię? Ja nazywam się Agnieszka. Nic Ci nie zrobię. Gdzie masz rodziców? Zgubiłaś się?- kobieta przykucnęła przy dziewczynce i zasypała ją lawiną pytań
Blondynka zamiast odpowiedzieć ponownie zaczęła krzyczeć
-Papi, papi!Je veux mon papa!i
Kasprzyk doskonale mówiła po francusku dlatego ponowiła swoje pytania w języku zrozumiałym dla dziewczynki. Mimo tego blondynka spojrzała niepewnie na Agnieszkę i ponownie nic jej nie odpowiedziała. Kobieta wiedziała, że nie łatwo będzie wzbudzić zaufanie dziewczynki, ale również zdawała sobie sprawę, że bez tego nie będzie mogła jej pomóc.
-Masz przy sobie komórkę?- podjęła jeszcze jedną próbę i doprecyzowała nie doczekawszy się odpowiedzi -Znasz numer do taty, żebym mogła do niego zadzwonić?
Blondynka wyjęła komórkę z kieszeni płaszczyka po czym podała ją Agnieszce.
-Jak masz na imię?- ponowiła jedno ze wcześniejszych pytań przeglądając krótką listę kontaktów
Znajdowało się z niej zaledwie kilka najważniejszych numerów.
-Manoline Antiga.- wyszeptała dziewczynka na co Kasprzyk otworzyła szeroko oczy
Stefan Antiga był znany nawet poza granicami kraju. Odkąd zdobył z kadrą narodową mistrzostwo świata jego nazwisko stało się bardzo rozpoznawalne. Nawet Amerykanie widzieli spory potencjał we francuskim trenerze. Kobieta odnalazła odpowiedni kontakt i wcisnęła zieloną słuchawkę. Z każdym, kolejnym dźwiękiem połączenia jej serce gwałtownie przyspieszało. Chwilę później Agnieszka chciała już się rozłączyć, ale wtedy rozległ się męski głos.
-Bonjour! Fille!ii
Kasprzyk milczała przez chwilę nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
-Bonjour!- powtórzył Stefan -Manoline?
Kobieta wzięła jeden, głęboki wdech próbując dodać sobie odwagi i zaczęła mówić.
-Nazywam się Agnieszka Kasprzyk. Znalazłam pana córkę na lotnisku. Pewnie się zgubiła. Mógłby pan ją odebrać?
-Jak to na lotnisku?- zdziwił się mężczyzna
-Córka nie była z panem?- odpowiedziała pytaniem na pytanie gubiąc się w tym wszystkim
-Hm… To nie jest rozmowa na telefon. Aktualnie jestem w Bełchatowie i… jest pani na lotnisku we Warszawie?
-Tak.
-I mógłbym odebrać Manolinę za jakieś dwie godziny.
-Dobrze. Zajmę się dziewczynką.- obiecała i podała Stefanowi adres swojej przyjaciółki
Następnie wręczyła telefon Manoline, która domagała się rozmowy z ojcem. Dziewczynka słysząc głos taty od razu się ożywiła, ale niestety za raz po zakończonej rozmowie ponownie zaczęła płakać i powtarzać jak bardzo tęskni za tatusiem. Agnieszka próbowała ją uspokoić. Tłumaczyła dziewczynce, że już niedługo zobaczy się tatą, ale blondynka była głucha na wszelkie tłumaczenia. Po niecałej godzinie Agnieszka dotarła do mieszkania przyjaciółki. Jak tylko Amelia ujrzała stojącą obok niej Manoline otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Kasprzyk spodziewała się takiej reakcji i postanowiła natychmiast interweniować.
-O nic nie pytaj. Później Ci to wyjaśnię.
Kobieta potaknęła jedynie głową, ale nadal bacznie się przyglądała małej blondynce. Manoline czując na sobie wzrok obcej osoby spuściła głowę i schowała się za Agnieszką. Kasprzyk zauważając ten ruch odwróciła się do dziewczynki po czym przemówiła do niej łagodnym głosem.
-Ne pas avoir peur, ceci est mon amie Amelia.iii
Wrońska zdziwiła się jeszcze bardziej kiedy usłyszała rozmowę prowadzoną po francusku. Kobieta już chciała zapytać o to Agnieszkę, ale ta ponownie ją ubiegła.
-Nie teraz.
Paręnaście minut później przyjaciółki zasiadały w salonie, trzymając w dłoniach kubki parującej kawy, a Manoline usadowiła się na podłodze i oglądała jakąś bajkę. Mimo tego, że pewnie nie rozumiała z niej ani słowa to wyglądała na całkowicie pochłoniętą tym zajęciem.
-Nie mówiłaś, że masz kogoś i nigdy nie pochwaliłaś się córką?- zagadnęła Wrońska w końcu nie wytrzymując
Agnieszka jęknęła z bezradności. Niby jak miała wytłumaczyć Amelii tę wręcz irracjonalną sytuację.
-To nie jest moja córka.- ucięła błagając w myślach przyjaciółkę o nieciągnięcie tego tematu
Niestety Wrońska nie miała zamiaru odpuścić.
-To w takim razie o co chodzi?
Kasprzyk wzięła łyk kawy próbując zyskać na czasie. Jednocześnie kobieta zastanawiała się jak sensownie to wszystko wyjaśnić
-To córka Stefana Antigi.- powiedziała na wstępie
-Wkręcasz mnie?
-Nie, nie wkręcam. Znalazłam ją na lotnisku. Płakała i ciągle powtarzała, że tęskni za tatą. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się coś z niej wyciągnąć.- streściła całą sytuację
-I co zamierzasz teraz zrobić?
-Jak to co? Tata niedługo po nią przyjedzie i po sprawie.- odparła nonszalancko
-Co?!- wrzasnęła energicznie podnosząc się z kanapy
-Ała!- krzyknęła jeszcze głośniej kiedy przy tym gwałtownym ruchu wylała na siebie prawie całą kawę
-Amelia uspokój się!
-Zobacz jak ja wyglądam!
-Do Jasnej cholery Wrońska!- zdenerwowała się Kasprzyk
Manoline słysząc podniesione głosy odwróciła się w kierunku dziewczyn i popatrzyła na nie skonsternowana. Na szczęście w tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
-O nie!- jęknęła Amelia
-Idź się ogarnij! Ja pójdę otworzyć.- zarządziła odstawiając kubek z kawą
Wrońska natychmiast pognała do swojego pokoju, a Agnieszka ruszyła do wyjścia.
-Dzień dobry.- przywitał się Stefan przekraczając próg
-Dzień dobry!- odpowiedziała czując się lekko niezręcznie w obecności mężczyzny
-Gdzie jest Manoline?
Stefan jak najszybciej chciał zobaczyć się z córką. Chciał ją przytulić, upewnić się, że nic jej nie jest. Odkąd Stefania uciekła jego głowę zapełniały różne scenariusze. Najczęściej zastanawiał się co z dziećmi. One były jeszcze małe i nie wszystko rozumiały.
-W salonie. Może napije się pan czegoś?- zaproponowała
-Dziękuję, ale już i tak narobiliśmy pani kłopotu.
-Ależ to żaden kłopot.- zapewniła
-No dobrze.- uległ w końcu
-W takim razie proszę się rozebrać, a ja zaparzę kawy. Jaką pan pije?
-Podwójne espresso poproszę.
Mężczyzna ruszył w kierunku salonu, a kiedy tam dotarł przystanął w miejscu. Jego ciałem nagle wstrząsnął szloch. Manoline słysząc czyjeś kroki ponownie się odwróciła. Kiedy dziewczynka zobaczyła swojego tatę natychmiast do niego podbiegła.
-Papi! Papi!- wołała przez płacz
Antiga przykucnął i rozszerzył szeroko ramiona, w które już po chwili wpadła blondynka. Obydwoje płakali i ściskali się jeszcze mocniej jakby bali się, że to ich ostatnie spotkanie. Agnieszka przystanęła w miejscu widząc tę scenę. Teraz jeszcze mniej rozumiała z tego wszystkiego, ale czuła, że nie przez przypadek spotkała dzisiaj tę małą blondynkę o niebieskich oczkach.
-Où est Timote?iv- zapytał mężczyzna odrywając od siebie córkę
Manoline popatrzyła na niego niepewnie i zamiast odpowiedzieć ponownie zaczęła płakać.

i Tatusiu, Tatusiu! Chcę do taty!
ii Halo! Córeczko!iii Nie bój się, to moja przyjaciółka Ameliaiv Gdzie jest Timote?

***
Gdzie jest Timote? Jak myślicie co Manoline robiła na warszawskim lotnisku? Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam tych kilka zdań po francusku przetłumaczonych w przypisach. Pozdrawiam i życzę miłego dnia! Do next! :)
Ps. Podziękowania dla mojego przyjaciela za pomoc z francuskim. Mimo usilnych prób jakoś nie przekonał mnie do nauki tego języka. Na szczęście jest on mój osobisty tłumacz. :)

piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 2

Stefan wyjął z szafy małą walizkę i rzucił ją na łóżko. Mężczyzna zamachnął się przy tym tak mocno, że potrącił stojącą na komodzie ramkę ze zdjęciem. Antiga podniósł fotografię i przejechał po niej otwartą dłonią. To było ich ślubne zdjęcie. Stali wtuleni w siebie, uśmiechnięci, szczęśliwi, zakochani. Teraz już nie wtulali się w siebie, nie uśmiechali, nie byli szczęśliwi. Przynajmniej on nie był szczęśliwy, ale za to nadal kochał swoją żonę. Pomimo tego jak go potraktowała chciał zawalczyć o ich małżeństwo, o ich rodzinę. Stefan odstawił zdjęcie na poprzednie miejsce i zabrał się za pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Mężczyzna nie planował zostawać w Bełchatowie dłużej niż 2, 3 dni. Gdy Antiga dopakowywał ostatnie ubrania i kosmetyki rozległ się dźwięk jego komórki. Stefan natychmiast sięgnął po telefon, jednak kiedy zobaczył kto dzwoni poczuł mieszane uczucia. Z jednej strony ucieszył go telefon od żony, ale z drugiej bał się tego co może za chwilę usłyszeć.
-Halo!- przywitał się niepewnie
-Cześć. Miałam się odezwać, więc dzwonię.
Kobieta również nie czuła się zbyt komfortowo.
-Możesz mi powiedzieć co Ci strzeliło do głowy?! Jak mogłaś wyjechać bez słowa wyjaśnienia?!
Stefan niemal od razu zyskał pewność siebie przypominając sobie owy felerny poranek. To był najgorszy poranek w jego życiu.
-Zostawiłam Ci list…
-Ten świstek papieru!- wciął jej się natychmiastowo -Gdzie jesteś, co z dziećmi?- zapytał już spokojniej
-Nic nam nie jest. Jesteśmy bezpieczni.- odparła wymijająco
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Po tym jak wyjechałaś bez słowa!
Mężczyzna starał się zachować opanowanie, ale zachowanie kobiety całkowicie wyprowadziło go z równowagi.
-Stefan, musisz mnie zrozumieć!- zaczęła się tłumaczyć
-Ja muszę Cię zrozumieć?!- prychnął -Wiesz jak się teraz czuję?! Od tygodnia sypiam po kilka godzin dziennie i zastanawiam się co z wami, a Ty mi mówisz, że muszę Cię zrozumieć! Niby jak mam to zrobić, skoro nawet nie wiem gdzie leży problem!- trener wyrzucił wszystkie swoje żale czując, że wreszcie z rzucił ze swoich ramion część ciężaru
-Nie wiesz, bo Cię więcej w domu nie ma jak jesteś!- fuknęła przystępując do kontrataku -Pamiętasz ostatni mecz Timote'a? Jaki był wynik?
-Nie wiem, bo mnie nie było.- odwarknął i dodał -Ale na poprzednich dwóch byłem.
-No widzisz i o tym mówię.
-Dobra ta rozmowa nie ma sensu.- uciął -Lepiej mi powiedź kiedy wrócisz, kiedy wrócicie.
-Nie wiem jeszcze.
-Jak to nie wiesz?!- wybuchnął po raz kolejny przestając nad sobą panować
Stefana bardzo trudno było wyprowadzić z równowagi, a Stefanii udało się tego dokonać kilkukrotnie w przeciągu zaledwie paru minut.
-Słyszałeś. Teraz i tak będziesz zajęty reprezentacją, więc nie odczujesz naszej nieobecności.- odparła ironicznie
-Stefania, do cholery jasnej, co Ty wyprawiasz?! Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a nie małymi dziećmi, które mogą puścić focha, zabrać zabawki i wrócić do domu!
-Potrzebuję trochę czasu.- przyznała krótko
-Na co?! Czy to był powód, żeby uciekać?! Chyba, że nie masz odwagi powiedzieć mi czegoś prosto w oczy?- rzucił prowokacyjnie
-Przestań doszukiwać się jakiegoś drugiego dnia.
-A może…
-Przestań!- nie pozwoliła mu skończyć -Jesteśmy bezpieczni i to musi Ci na razie wystarczyć.
-Mogę porozmawiać z dziećmi?- zapytał wiedząc, że od żony nic więcej już nie wyciągnie
-W tej chwili nie ma ich ze mną.
-To gdzie są?!- zdenerwował się
-Stefan, muszę kończyć. Odezwę się niedługo!
-Ale, ale…- zająknął się jednak połączenie zostało przerwane
Mężczyzna cisnął ze złością komórkę na łóżko. Zamiast wyjaśnień otrzymał jeszcze większą dawkę niepewności. Dzieci nie były ze Stefanią, więc gdzie były? Czyżby jego żona miała kogoś? Kolejne pytania mnożyły się w głowie Stefana. Niestety na żadne z nich nie otrzymał dzisiaj odpowiedzi.
Trener z jeszcze mniejszym entuzjazmem niż uprzednio dokończył pakowanie po czym przeszedł do salonu. Widok pustego i cichego domu wprowadził go w jeszcze większe przygnębienie. Kiedyś tętniło tutaj życie, było słychać głośne śmiechy, a teraz? Mężczyzna westchnął głęboko ubierając kurtkę. Stefania poprosiła go o zrozumienie, więc dlaczego on tego nie zrobił? Dlaczego nie próbował się jakoś wytłumaczyć. Może gdyby to zrobił kobieta przestałaby patrzeć na sprawę jednokierunkowo, tylko ze swojej perspektywy. Może zobaczyłaby, że jemu również jest ciężko odnaleźć się w tej sytuacji. Owszem kadra była jak jego druga rodzina, ale kluczowe tutaj było słowo druga. Nie pierwsza i najważniejsza. Ważna, ale mniej ważna od czegoś, od kogoś. Niestety było już za późno na gdybania. Przebiegu rozmowy nie mógł już zmienić chociaż czuł, że jakkolwiek by jej nie poprowadziłby nie dowiedziałby się nawet części prawdy. Jego żona brzmiała dzisiaj na naprawdę zdeterminowaną i sprawiała wrażenie całkowicie pewnej swoich racji oraz swojego postępowania.
Kiedy mężczyzna przyjechał do Bełchatowa od razu zwierzył się przyjacielowi z dzisiejszej rozmowy. Filip podobnie jak Stefan był człowiekiem bardzo spokojnym, ale on również nie potrafił dzisiaj nad sobą zapanować.
-Ta baba jest szurnięta! Wyjeżdża bez słowa, zabiera dzieciaki i nie wiadomo co z nimi robi, a Ty zamartwiasz się całymi dniami! I to ma być żona?!
-Nadal ją kocham.- przyznał Antiga z rozbrajającą szczerością -Chociaż mam do niej ogromny żal to nadal zajmuje ważne miejsce w moim sercu.
-Miejsce, na które nie zasłużyła.- podsumował Blain
-Nie mów tak!- stanął w obronie ukochanej -Może się zwyczajnie pogubiła, może obydwoje się pogubiliśmy.
-Czy, Ty tego nie widzisz?
-Niby czego?- posłał przyjacielowi zdziwione spojrzenie
-Tego, że ona próbuje wzbudzić w Tobie wyrzuty sumienia. Prowadzimy mniej więcej takie same życie. Również staramy się wynagradzać rodzinie swoje długie nieobecności, a jednak Alexandra nigdy nie robiła mi o to awantury. Zawsze powtarzała, że to rozumie.
-Stefania mówiła dokładnie to samo.- przerwał mu -Do czasu. Skąd wiesz czy za parę dni Twoja żona nie zachowa się podobnie.
-Po prostu wiem.
-Wiesz co, ja też wiedziałem, a raczej byłem pewny, że jestem dobrym, nie najlepszym, ale dobrym ojcem i mężem.
-I wracamy do punktu wyjścia.- stwierdził Filip, a Stefan westchnął bezradnie w odpowiedzi
-Tak bardzo za nimi tęsknię. Jak pomyślę sobie, że mogą być z jakimś obcym facetem to…
-Myślisz, że Stefania Cię zdradza?- Blain podchwycił temat
-Sam już nie wiem co mam myśleć.
Mężczyzna zwiesił ramiona po czym spuścił głowę. To wszystko zaczęło go stanowczo przerastać. Czyżby jego żona również czuła się przygnieciona trybem ich życia i postanowiła odpłacić mu się tym samym?Czy chciała, żeby przekonał się na własnej skórze jak to jest. Tego Stefan nie był pewien, ale za to wiedział, że musi stanąć do walki. Musi zawalczyć o rodzinę póki nie jest jeszcze za późno.

***
Next jest trochę szybciej niż planowałam, ale co tam. Pewnie niektórych z was to ucieszy. Co sądzicie o dalszym postępowaniu Stefanii? Pozdrawiam i życzę miłego dnia! Do next! :)
Ps. Jak skończę przynajmniej jedno opowiadanie zastartuję z kolejną, piłkarską historią. Póki co na blogu jest ankieta. Możecie głosować kto będzie wybawicielem Wiktorii.
http://kryzysowynarzeczony.blogspot.com/

wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 1

  Ostatni tydzień był dla Stefana istną męczarnią. Mężczyzna kilka razy dziennie próbował dodzwonić się do żony, ale bezskutecznie. Za każdym razem słyszał komunikat abonent jest chwilowo niedostępny. Kobieta również nie dała jakiegokolwiek znaku życia. Antiga obdzwonił wszystkich znajomych, rodzinę. Jednak nikt, nic nie wiedział. Chyba, że był w spisku ze Stephanią. Trener usiadł przed kubkiem parującego espresso i ponownie zagłębił się we własnych myślach. Żona nigdy nie dała mu żadnego znaku, że jest zmęczona trybem ich życia. Zanim podpisał kontrakt ze Skrą czy później z PZPS zawsze pytał ją o zdanie. Stefan wiedział, że takie życie nie było szczytem marzeń. Jednak starał się wynagradzać to rodzinie jak tylko mógł. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Chodzili na pikniki późną wiosną i latem, a w chłodniejsze wieczory zasiadali w salonie i robili sobie maratony filmowe. Zarówno Stefania jak i dzieci wyglądały wtedy na takich szczęśliwych. Gdyby ktoś powiedział mu, że za parę tygodni ten obrazek będzie już tylko zwykłym wspomnieniem nie uwierzyłby. Bo jak można tak nagle wyjechać zostawiając bezwartościowy świstek papieru. Ten list nic mu nie mówił. Oprócz tego, że żona miała dosyć życia, życia z nim. Przemyślenia Stefana zostały przerwane przez dźwięk telefonu. Mężczyzna natychmiast odebrał połączenie spodziewając się, że usłyszy po drugiej stronie głos kobiety.
-Stefania, no nareszcie się odzywasz. Co Ty wyprawiasz?- powiedział po francusku w ramach powitania
-Yyy… Tu Filip.- - odparł lekko zmieszany mężczyzna
-A, cześć.- Stefan od razu posmutniał
Telefon od przyjaciela był teraz ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę. Zwłaszcza, że po tym przywitaniu Blain na pewno przeprowadzi małe śledztwo.
-Przyjedziesz do Bełchatowa na play offy?- zapytał trener Skry
Antiga westchnął głęboko. Sezon ligowy zmierzał powoli do końca i mężczyzna powinien doglądnąć formy paru zawodników. Jednak w obliczu zaginięcia żony nie miał teraz ochoty na jakiegokolwiek wycieczki. Najchętniej zaszył by się pod kołdrą i przespał resztę swojego życia.
-Nie wiem jeszcze.- odparł wymijająco
-Stefan co się dzieje?- Filip od razu wyczuł, że coś jest nie tak
-A co ma się dziać?
Stefan próbował grać na zwłokę, ale przyjaciel nie dał się zbyć.
-Słyszę po Twoim głosie, że coś się stało. Powiesz mi sam czy mam to z Ciebie wyciągnąć?
-Stefania wyjechała.
Po drugiej stronie zapanowała całkowita cisza. Antiga pomyślał nawet, że połączenie zostało przerwane, ale kiedy odłożył słuchawkę od ucha zobaczył nadal widniejące zdjęcie mężczyzny.
-Um… Dokąd.- wydukał po chwili
-Chciałbym to wiedzieć.
-Jak to?
-Zostawiła jakiś durny list, zabrała dzieciaki i wyjechała nie wiadomo gdzie.- odparł z żalem w głosie
Stefan był wściekły na swoją żonę, ale czuł jeszcze większy żal do niej. Mężczyzna nie mógł zrozumieć jednej zasadniczej rzeczy. Dlaczego po tylu latach małżeństwa nie miała odwagi powiedzieć mu tego prosto w oczy? Dlaczego musiała uknuć jakąś intrygę, żeby dać mu do zrozumienia, że nie godzi się na takie życie. Na pewno doszliby do jakiegoś porozumienia. Rodzina zawsze była dla niego największą wartością i gdyby ktoś stanął teraz przed nim i powiedział: wybieraj, kariera trenerska czy rodzina bez wahania wybrałby rodzinę. Stefania jednak zdecydowała za niego. Nie dała mu wyboru sądząc, że tak będzie lepiej. Pytanie tylko dla kogo? Dla niego na pewno nie. A dzieci? Co im powiedziała? Jakie wymyśliła kłamstwo? Pytania i wątpliwości mnożyły się w głowie mężczyzny. Jednak w dalszym ciągu nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi. Dopiero teraz przekonał się jak mało znał własną żonę. Do tego feralnego poranka sądził, że ufają sobie bezgranicznie, że nie mają przed sobą tajemnic. Niestety w brutalny sposób przekonał się jak bardzo się mylił. Jak bardzo jego wyobrażenie o Stefanii różniło się od rzeczywistości.
-Dzwoniłeś do niej?
-Nie. Siedzę w domu i czekam aż wróci, o ile wróci.- rzucił z przekąsem
-Nie unoś się już tak. To znaczy, że dzwoniłeś, a ona nie odbiera?
-No raczej.
-Napisała dlaczego wyjechała?
Kolejne pytanie Filipa wyprowadziło Stefana z równowagi. Mężczyzna nie miał zamiaru, ani ochoty mierzyć się jeszcze raz z tymi bolesnymi wspomnieniami.
-Tak napisała, ale jakie to ma teraz znaczenie. Ważne, że wyjechała i nie ma z nią jakiegokolwiek kontaktu.
-Wiesz co Stefan, przyjedź do Bełchatowa. Taka odskocznia dobrze Ci zrobi.- chociaż ze słów wynikało, że jest to propozycja to stanowczy głos Blaina nie dał mu wyboru
-A jak Stefania wtedy wróci i nie zastanie mnie w domu?
-Ona może wyjeżdżać bez słowa, a Ty nie?- odpowiedział podirytowany mężczyzna
-Ale, ale…
-Bez dyskusji Stefan. Za trzy dni widzę Cię w Bełchatowie. W przeciwnym razie wysyłam po Ciebie Oskara. - zagroził i dodał łagodniej -Siedzeniem w domu nie sprowadzisz jej z powrotem. Jeśli nie będzie chciała wrócić to nie wróci. Najwyższa pora żebyś zaczął myśleć o sobie. Odkąd się poznaliśmy zauważyłem, że zawsze rodzina i drugi człowiek byli ważniejsi od Ciebie. Całego świata nie zbawisz, a Stefania musiała chyba postradać zmysły, że zachowała się tak dziecinnie.
-A może to moja wina. Może faktycznie poświęcałem jej za mało czasu.-zaczął mówić bardziej sam do siebie
-Jaka Twoja wina? Stefania wiedziała na co się godzi zostając żoną siatkarza.- uciął Filip -Skończ już z tymi wyrzutami i lepiej zacznij się pakować.
-Jeszcze ze 100 razy zdążę się spakować.
-Czyli przyjedziesz?
Mężczyzna westchnął pokonany.
-Tak. Musimy powoli zabrać się za reprezentację.
-No i takie podejście to rozumiem.- krzyknął uradowany Blain -To co, do zobaczenia.
-Na razie!
Stefan chciał już zakończyć połączenie, ale usłyszał jeszcze prośbę przyjaciela.
-Trzymaj się i nie daj sobie wmówić, że to Twoja wina.
-Yhm.- potaknął zbywająco, ale nawet taka odpowiedź ucieszyła Filipa

***
Długością może rozdział nie powala, ale ważne, że jest. Postaram się poprawić w następnych. Co sądzicie o zachowaniu Stefani, czy Stefan rzeczywiście powinien mieć wyrzuty sumienia? Pozdrawiam i życzę miłego dnia! Do next! :)

niedziela, 8 stycznia 2017

Prolog

Stefan przewrócił się na bok po czym wyciągnął rękę licząc, że natrafi na ciało żony. Tym czasem druga strona łóżka była pusta. Poddenerwowany mężczyzna natychmiast poderwał się do góry. Z przerażeniem stwierdził, że Stefani nie ma obok, a w mieszkaniu panuje całkowita cisza. Trener odrzucił energicznie kołdrę i wyruszył na poszukiwania kobiety. W łazience jej nie było, w salonie także. Nawet w kuchni nie znalazł jakichkolwiek śladów obecności żony. Wszystko było dokładnie ułożone, na swoim miejscu tak jak lubiła Stefania. Stefan wrócił do sypialni i dopiero wtedy dostrzegł małą kartkę zostawioną na łóżku. Serce mężczyzny zaczęło szybciej bić. Trener próbował się uspokoić, wytłumaczyć sobie, że jego żona po prostu poszła po zakupy. Jednak kiedy chwycił kartkę porzucił wszelką nadzieję. Poszczególne zdania zaczęły do niego powracać. Odeszłam. Nie szukaj nas i nie kontaktuj się ze mną. Wkrótce się odezwę. Nie mogłam tak żyć. Czułam się jak ptak uwięziony w klatce. Stefan zgniótł kartkę w ręce po czym opadł na łóżko roztrzęsiony. W tym momencie zawalił mu się cały świat. Już nic nie było ważne. Bez Stefanii i dzieci był nikim.

***
Czekałyście i doczekałyście się prologu! Mam nadzieję, że się podoba, chociaż jest krótki. Obiecuję, że rozdziały będą o wiele dłuższe. Na nexta będzie znowu musieli trochę poczekać, ale postaram się dodać coś w miarę szybko. Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)